piątek, 7 kwietnia 2017

Il dit: "Rappelle-toi tes amours

Kevin pierwszy raz w życiu cieszył się z tego, że dostał miejsce przy przejściu. Dzięki temu mógł w spokoju przyglądać się śpiącemu Blainowi. Zaraz po wejściu do samolotu, Pierre oparł głowę o okno i za nim w ogóle zdążyli wystartować. Siedzący obok Tillie mógł tylko z czułością patrzeć się jego spokojnej twarzy, przymkniętym oczom, chaotycznie rozczochranym włosom. Dobrze, że pozostali zawodnicy siedzieli kilka rzędów dalej, bo dzięki temu, przyjmujący mógł zachowywać się swobodnie.
Uniósł dłoń i ostrożnie przejechał opuszkiem palcem po rozwartych ustach statystyka. Ten nieświadomie mruknął z zadowoleniem i mocniej skulił się w fotelu.  Zaraz jednak zaczął ruszać ręką, jakby czegoś szukał. Robił to co raz bardziej nerwowo i pewnie by się obudził, gdyby Tillie nie chwycił jego dłoni i nie ścisnął jej mocno. Pierre wręcz brutalnie oddał uścisk, a następnie przechylił się na drugą stronę krzesła i teraz jego głowa opierała się nie na oknie, ale na ramieniu drugiego. Wszystko co robił, robił całkowicie nieświadomie, ale Kevinowi bardzo się podobało.
Przyjmujący objął go ramieniem i pozwolił, by statystyk wtulił się w jego tors. Delektował się ciepłem ciała Blaina, jego spokojnym oddechem, cichym biciem serca. To było to, o czy marzył już od wielu dni, o czym śnił każdej nocy. Tak strasznie chciał, by kiedyś mogli bez przeszkód, każdego dnia, cieszyć się swoją obecnością. Marzył o normalnym związku, spokojnym życiu, domu z ogródkiem i psem.
Ale wiedział też, że potrzebuje do tego Pierr’ego. Ludzie mogli mówić, co chcieli, ale on tego właśnie pragnął, to było jego szczęście.
A skoro inni mogą być szczęśliwi.
***
– Earvin, zobacz, co zdobyłem!
Jenia przegalopował przez kabinę samolotu po czym gwałtownie usiadł w swoim fotelu, zaburzając  ten sposób równowagę maszyny i zaliczając mordercze spojrzenie od jednej ze stewardes.
– Czemu rozwalasz nasz środek transportu? – zapytał przyjmujący, niechętnie zdejmując słuchawki.
– Patrzaj! – libero podetknął koledze pod nos swój telefon. – Czy oni nie są słodcy? – pokazał mu zdjęcie, a którym Kevin i Pierre, zupełnie nieświadomie, spali wtuleni w siebie.
– Masz racje – N’Gaphet powoli pokiwał głową. – Niewątpliwie są uroczy. To autentyczne zdjęcie?
– A niby kiedy miałbym je zmontować?! Oczywiście, że autentyk, przed chwilą zrobiłem.
– Szybki jesteś, dałbyś radę. Jeśli to autentyk, to ja w takim razie jestem w głębokim szoku.
– Niby dlaczego?
– Bo Kevin nie cierpi, gdy ktoś śpi na jego ramieniu, a Pierre jest jeszcze cały.
Grebenikov patrzył na niego zszokowany. Powoli osunął się w fotelu, a potem podrapał się po brodzie.
– Myślisz, że to coś więcej? – zapytał w końcu libero.
– Co masz na myśli?
– Wszyscy wiedzą, że Kevin jest gejem. Wszyscy widzą też, że ostatnio zachowuje się cokolwiek nieswojo. Chodzi jakiś zamyślony, uśmiecha się tajemniczo, patrzy rozmarzonym wzrokiem. Jakby się tak zastanowić, to patrzy tak głównie w kierunku stolika statystyków, a jak Pierre tylko wchodzi do pomieszczenia, to on od razu robi się jakiś taki wesoły.
– No to zrobiło się bardzo dziwnie.
– Dlaczego?
– Bo wychodzi na to, że Kevin zakochał nam się w młodym Blainie.
***
                Rio zupełnie im nie wyszło. Jechali walczyć o medale, a nie wyszli nawet z grupy. Stracili swoją szanse, a następną mieli dostać dopiero za kolejne cztery lata. Szczególnie bolało to starszych zawodników, ale i ci młodsi wiedzieli, że życie bywa przewrotne i mogą już nie mieć okazji, by zawalczyć na igrzyskach.
                – Dlaczego analizujesz strukturę trawy? – zapytał Pierre, siadając na ławce obok Kevina.
                – Nie wiem – mruknął, wzruszając ramionami. – Nie mam co ze sobą zrobić.
                – Więc zamierzasz siedzieć w wiosce przez cały dzień? To do ciebie nie podobne.
                – A masz inny pomysł.
                – Zrób coś w twoim stylu! Nie wiem… kurczę, to trudne… ogarnij jakąś imprezę, albo wypad na lody, albo kurczę, zaciągnij nas na plażę!
                – Zaciągnąć cię na plażę? – Tillie spojrzał na przyjmującego spod przymrużonych powiek i uśmiechnął się chytrze.
                – Znaczy się…
                Blain nie zdążył nic powiedzieć, bowiem przyjmujący poderwał się gwałtownie, chwycił go za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia z wioski.  Przeciągnął go tak, przez pół Rio, dopóki w końcu nie doszli do jakiejś bardzo odległej i opustoszałej plaży.
                – Dlaczego musieliśmy iść tak daleko? – zapytał zdyszany Pierre, próbując złapać oddech.
                – Bo tylko tu jest tak pusto i spokojnie. Masz ochotę na spacer po plaży? Tu nikogo nie ma, żadne dzieci nie będą nam przeszkadzać.
                Pierre niepewnie przełknął ślinę. Propozycja siatkarza wydawała się być wyjątkowo kusząca, ale jednak… spacer? Sam na sam z Kevinem? Mogło się zrobić trochę niezręcznie.
„Ale taka okazja może się już więcej nie trafić” – odezwała się jego podświadomość.
I miała racje.
– Niech będzie – zgodził się niepewnie.
Przez dobre kilkadziesiąt minut szli w zupełnej ciszy. Kevin wydawał się myśleć nad czymś intensywnie, a Blainowi wystarczała tylko obecność drugiego chłopaka. Tak naprawdę, to nie rozumiał, dlaczego tak dobrze się dogadują, dlaczego może spędzać z Tilliem długie godziny i się nie nudzić. Ostatnimi czasy obecność innych ludzi go irytowała, ale w towarzystwie przyjmującego, naprawdę czuł się swobodnie, trochę, jak za starych dobrych czasów sprzed kontuzji. Starszy Francuz szczerze interesował się tym, co statystyk miał do powiedzenia, jego zdaniem, pomysłem na życie.
A Pierre potrzebował właśnie odrobinę zainteresowania.
– To co zamierzasz teraz zrobić, skoro sezon już się skończył? – zapytał nagle Kevin.
– Raczej wrócę na uczelnie – Blain wzruszył ramionami. – Zaczynam trzeci rok, na MIT-cie to dobry moment żeby się wybić.
– A co potem?
– Jeszcze nie wiem. Jako informatyk, matematyk i fizyk mogę robić wiele rzeczy. Może zatrudni mnie Microsoft albo Apple. Ewentualnie z NASA też mogę pracować. A jak nie, to jest jeszcze dużo innych firm.
– Ale w przyszłym sezonie nadal będziesz z nami pracował, prawda?
– Zobaczymy, jak wyjdzie.
– Musisz mi to obiecać! – Kevin chwycił Pierr’ego za ramiona i obrócił w swoją stronę.  – Musisz być naszym statystykiem w przyszłym sezonie, są mistrzostwa Europy, bez ciebie sobie nie poradzimy!
– Zawsze znajdzie się ktoś lepszy.
– Nie o to chodzi!
– Więc o co, wytłumacz mi.
– To nie takie proste! – Tillie ze wściekłością kopnął piasek i odwrócił się plecami do Blaina. – Ja po prostu… sam nie wiem, jak to powiedzieć… chyba po prostu się tego boję…
– Ale czego!
– Że cię stracę! – krzyknął nagle, odwracając się i przyciągając Pierr’ego do siebie. – Cholera, raz kozie śmierć, więcej nie odważę się  tego powiedzieć. Zależy mi na tobie. Przez te kilka miesięcy stałeś się dla mnie cholernie ważny. Nie wiem, jak to obierzesz, ale kurczę, nie mogę wyrzucić cię z głowy. Na początku chciałem tylko pomóc, ale teraz… A zresztą, co ja się będę uzewnętrzniał.
Wszystko nastąpiło bardzo szybko. Kevin chwycił twarz Blaina w swoje dłonie i za nim ten zdążył zaprotestować, pocałował go namiętnie. Zupełnie nie myślał o tym, co robi, dał ponieść się uczuciom, nie liczył się z konsekwencjami. Wiedział, że taka szansa może mu się więcej nie trafić, że to może być jedyna okazja, by być tak blisko ukochanej osoby.
Dla Pierr’ego był to jednak ogromny szok. Zupełnie nie miał pojęcia, co robić. Odruchowo oddał pocałunek, a nawet go pogłębił. Usta Kevina były przecież takie miękkie, a ciało statystyka drżało pod wpływem jego dotyku.
Znany mu dotychczas świat nagle zawalił się i wszystko zaczęło wirować. To, czego doznawał, było zarazem piękne, jak i straszne.
Straszne, bo niszczyło wszystko to, co dotychczas z taką skrupulatnością budował, bo nakazywało mu pogodzić się z tym, że jest kimś zupełnie innym niż chciał być.
Odskoczył gwałtownie od Tilli’ego, musiał to przerwać.
– Ja… – nie potrafił spojrzeć mu w oczy, nie potrafił powiedzieć, że nie podoba mu się to, co czuje. – Przepraszam – pokręcił gwałtownie głową. – To… to nigdy nie powinno się stać – powiedział jeszcze po czym odwrócił się i odbiegł, tłumiąc łzy.
Kevin został zupełnie sam. Przerażonym wzrokiem śledził, znikającego za horyzontem chłopaka. Jego ciałem wstrząsnął szloch. Osunął się na ziemię i z wściekłością uderzył pięściami w piasek. A potem jeszcze raz i jeszcze. Łzy spływały po jego policzkach, był na siebie wściekły.
Bo zepsuł, bo nie wyszło tak, jak chciał.
Bo zaprzepaścił swoją szansę na szczęście.


Prezentuję wam kolejną część, w której nastąpił przełom w relacjach między bohaterami. Powiem szczerze, że jestem całkiem zadowolona z opisanych scen, choć mogły wyjść lepiej. 
Jest mi trochę smutno, bo pod ostatnim rozdziałem nie pojawił się ani jeden komentarz. Wiem, że to opowiadanie jest o dość nietypowej tematyce, ale naprawdę liczyłam na większy odzew. 
W każdym razie mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej. 
Pozdrawiam
Violin

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że Kevin w końcu przyznał się do swoich uczuć. Zdziwiło mnie trochę zachowanie Bleina bo myślałam, że też zaczął coś czuć do Tillie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę dużo weny 😙

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany, ale się porobiło.
    Nie spodziewałam się, że relacje między chłopakami rozwiną się tak szybko. Myślałam raczej, że przez połowę opowiadania będą próbowali powiedzieć sobie szczerze co czują. Ale Twoja wersja szybkiego rozwoju akcji podoba mi się o wiele bardziej.
    Nie spodziewałam się jednak takiej reakcji Pierre. Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju zdarzeń i relacji między bohaterami.
    Naprawdę lubię to opowiadanie. Jest takie nieszablonowe i zaskakujące, czyli takie, jakie lubię najbardziej. :D
    Pozdrawiam ;)
    Ola

    OdpowiedzUsuń