– Pluszaki! Ile pluszaków! Patrz,
Pierre, jakie wspaniałe, kolorowe, puchate, urocze!
Kevin stał przed witryną
tokijskiego sklepu z zabawkami i rozentuzjazmowany, wpatrywał się w siedzące na
niej pluszowe misie.
– To tylko
zabawki! – Blain wzruszył ramionami. – Zupełnie nie rozumiem twojego
podniecenia.
– Naprawdę?
Przecież to pluszaki, symbol dzieciństwa, najważniejsza jego część! Każdy ma
swojego ukochanego misia, z którym nie potrafił się rozstać. U mnie to był pan
Kaczor, taka zielona kaczka w żółtej pelerynie…
– Ja nie
miałem takiego pluszaka.
– Że niby co?
– To – Pierre
znów wzruszył ramionami. – Nie mam takiego pluszaka. Ogólnie nie lubię
pluszaków. Zawsze dostawałem wszystkie od matki. Nie cierpiałem ich, pachniały
alkoholem i papierosami.
– Nie lubiłeś
jej, prawda? – zapytał cicho Kevin, widząc, jak statystyk nerwowo zaciska
pięści.
– Nie lubiłem?
– prychnął kpiąco. – Ja jej nie cierpiałem i nie cierpię do dziś. Miała mnie i
Antoniego głęboko gdzieś, choć przecież byliśmy jej jedynymi synami. Jak coś
zrobiliśmy dobrze, to tego nie zauważała, ale wystarczył jeden błąd, a szybko
chwytała za coś, czym można by było nas boleśnie ukarać – odruchowo skulił się
w sobie, wróciły stare wspomnienia, które już dawno zepchnął na dno umysłu.
– Nie musisz o
tym mówić – szepnął Tillie, z troską obejmując drugiego chłopaka ramieniem.
Jego cierpienie sprawiało, że przyjmujący czuł bardzo nieprzyjemny ucisk w
żołądku,
Pierre nic nie
odpowiedział. Pustym wzrokiem wpatrywał się w kolorową wystawę, a jego pięści zaciskały
się co chwilę, prawie do krwi, wbijając paznokcie w dłonie.
– Przeszkadzaliśmy
jej – powiedział w końcu. – Antoine był wpadką, a ja miałem ratować małżeństwo.
Nigdy nas nie chciała. Gdy tata był w domu, zachowywała się normalnie, ale
kiedy wyjeżdżał… to było piekło. Wiesz, jakie mam jedno z najgorszych wspomnień
z nią? Jak Antoine był chory, ale tak naprawdę bardzo chory, prawię przez tą
cholerną białaczkę tedy umarł, to kiedyś stwierdziła… nie wiedziała, że to
słyszę… że to nawet lepiej, jeśli mój brat umrze, przynajmniej będzie jeden
problem z głowy. Tak powiedział! Nasza
matka! – głos chłopaka załamał się, jego
ciałem wstrząsnął szloch.
Kevin jeszcze
mocniej przyciągnął go do siebie i zaczął uspokajająco gładzić po plecach.
Pierre mimowolnie wtulił się w tors siatkarza. Potrzebował tego, potrzebował
odrobinę czułości, miłości od drugiej osoby.
A Kevin ją
dawał.
***
– Co robisz?
Wystraszony
Kevin podskoczył nagle.
– Ukrywam się
– odpowiedział, jeszcze bardziej kuląc się za wyjątkowo pokraczną roślinką.
– Że niby co
proszę? – Pierre spojrzał na niego, jak na wariata.
– Bawimy się z
chłopakami w chowanego, więc naturalną rzeczą jest, że się chowam – wyjaśnił
przyjmujący. Zaraz jednak zamarł, słysząc czyjeś kroki na końcu korytarza. – O
cholera, to Earvin! – poderwał się gwałtownie, chwycił Blaina za rękę i zaczął
go ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku. Przeciągnął go tak przez kilka
korytarzy, by następnie wepchnąć do schowka na miotły.
– Tu nas na
pewno nie znajdzie – powiedział, z całej siły zatrzaskując drzwi.
Pierre
przewrócił oczami, kręcąc głową nad głupotą przyjmującego, z którą na razie nie
miał zamiaru obcować. Nacisnął więc klamkę z zamiarem wydostania się z pułapki,
lecz drzwi ani drgnęły.
Nacisnął
jeszcze raz.
I Jeszcze raz.
Nadal nic.
– Chyba tu
utknęliśmy – Kevin rozłożył bezradnie ręce i uśmiechnął się przepraszająco.
Blain przeklną
pod nosem. Dziękował Bogu za to, że w schowku było ciemno i Tillie nie mógł
zauważyć jego rumieńców, które pojawiły się na myśl, o spędzeniu czasu sam na
sam z przyjmującym, w ciasnym pokoju…
Skarcił się
szybko. Co to w ogóle miało być? Przecież Kevin był tylko jego przyjacielem,
dobrym przyjacielem, ale nikim więcej!
Z zamyślenia
wyrwał go wesoły głos starszego chłopaka.
– Zamierzasz
tak stać całą wieczność, czy może łaskawie usiądziesz?
Statystyk
niechętnie usiadł obok. Czuł się mocno zdenerwowany zaistniałą sytuacją, a
jeszcze bardziej tym, że całkiem mu się ona podobała.
– Wyglądasz na
zmęczonego – stwierdził nagle przyjmujący. – To znaczy, wyglądałeś tak za nim
tu weszliśmy. Teraz, w tych ciemnościach, niewiele widać.
– Ostatnio
mało sypiam, mam dużo pracy.
– Skorzystaj
więc z faktu, że prędko stąd nie wyjdziemy i prześpij się. Obiecuję, że nie
zabiję cię przez sen.
Pierre na
początku niechętnie przystał na taką propozycję, ale gdy tylko położył się na
ziemi i zamknął oczy, stał się jeszcze bardziej śpiący niż zwykle. Powoli
zaczął odpływać.
Jednak za nim
całkowicie zasnął poczuł, jak Kevin ostrożni kładzie jego głowę na swoich
kolanach.
– Tak będzie
lepiej – szepnął.
Blain zamarł.
Palce chłopaka dotykały jego skóry, sprawiały, że drżał i czuł dziwny ucisk w
spodniach. Jeszcze raz podziękował za całkowite ciemności.
Robił się
śpiący. Oddech drugiego Francuza, jego spokojne bicie serca, działały niczym
najlepsza kołysanka.
W końcu
zasnął. I pierwszy raz od bardzo dawna spał snem twardym i spokojnym.
***
Kevin wpadł.
Po uszy zakochał się w tym wychudzonym chłopaku i nic nie mógł na to poradzić.
W obecności Blaina jego ciało napinało się gwałtownie, a umysł tracił zdolność racjonalnego
myślenia. Kochał go. Kochał jego smutne oczy, racjonalny, melancholijny głos,
nieśmiały uśmiech, który pojawiał się o dziwo głównie wtedy, kiedy w pobliżu
pojawiał się Tillie.
Był jednak
pewien problem – przyjmujący nie miał pojęcia, co z tym zrobić. Przez całe
życie nie miał problemu z wyrażaniem swoich uczuć, a teraz nagle się bał. Bał
się reakcji otoczenia, bał się, że Pierre nie czuje tego samego, bał się
odrzucenia. Nie wiedział nawet, jak miałby się zorientować w uczuciach
chłopaka. Wiedział co prawda, że Blain nigdy nie miał dziewczyny, ale to
jeszcze o niczym nie świadczyło. Przecież równie dobrze siatkarz mógł nie mieć
u statystka żadnych szans.
Ale nie mógł
stać w miejscu. Potrzebował go, potrzebował jego dotyk i jego uśmiech, jego głosu.
Gdy siedział na podłodze w schowku, z głową Pierr’ego na kolanach, czuł się
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mógł godzinami przeczesywać jego
czarne włosy, wpatrywać się w spokojną twarz, wsłuchiwać się w równy oddech.
Chciał jednak
więcej. Zdecydowanie więcej. Chciał go całego, tylko dla siebie.
Ale było za
wcześnie na poważne kroki.
***
To była
ostatnia akcja, jeden punkt, tyle dzieliło ich od zdobycia olimpijskiej
kwalifikacji. Serw, odbiór, atak i…
– Udało się,
jedziemy do Rio! – Kevin rzucił się w szalonej euforii na Pierr’ego i zaczął go
przytulać radośnie.
– Też się
cieszę, ale puść mnie, bo zaraz połamiesz mi żebra – wycharczał przez zaciśnięte
zęby Blain.
Tillie
niechętnie puścił chłopaka. Z trudem powstrzymywał się przed ponownym
chwyceniem statystyka w ramiona i pocałowania go. Świerzbiły go ręce, Pierre
wydawał się jeszcze przystojniejszy niż zwykle. Dobrze, że przyjmujący miał na
sobie luźne spodenki, bo inaczej mogłoby się zrobić bardzo niezręcznie.
Następnych
kilkunastu minut prawie nie pamiętał. Ktoś coś mówił, ktoś śpiewał, ktoś
gratulował, ale on tylko szukał w tłumie tych dużych, zielonych oczu.
Nagle ktoś
wcisnął mu do ręki różową, pluszową kulkę, nagrodę za zdobycie MVP. Przyjrzał
się jej uważnie. Była urocza i bardzo, bardzo milusia. Idealnie nadawała się na
ukochanego pluszaka z dzieciństwa.
Wiedział już,
co ma robić. Wpadł na pomysł, który wydał mu się wyjątkowo genialny.
Naprawi komuś
dzieciństwo.
***
Zmęczony
Pierre powoli wszedł do swojego pokoju. Miał wszystkiego dość. Bezwładnie
rzucił się na zdecydowanie za krótkie łóżko, z zamiarem natychmiastowego
zaśnięcia.
Jednak coś mu
w tym przeszkodziło. Na poduszce leżała urocza, pluszowa kulka. Zaskoczony
wziął ja do ręki i obejrzał dokładnie. Jego mózg powoli analizował fakty, ale w
końcu wywnioskował, skąd zabawka wzięła się w jego pokoju.
Od razu stała
mu się bliższa. Przymknął oczy, wdychając delikatny, ale tak dobrze znany,
ukochany zapach.
Tak,
zdecydowanie miał już swojego ulubionego pluszaka.
Kolejny rozdział tego opowiadania. Jestem z niego całkiem zadowolona, szczególnie z sceny w schowku.
Martwi mnie mała aktywność czytelników. Historia jest nietypowa i dlatego bardzo liczę na wasze opinie. Dodatkowo, każdy komentarz to zawsze ogromna motywacja.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i zapraszam na moje pozostałe blogi.
Pozdrawiam
Violin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz