piątek, 21 kwietnia 2017

Dis moi, dis moi on attend quoi

Gdyby Kevin miał zmieniacz czasu, cofnąłby się do tego cholernego zimowego zgrupowania i nigdy nie zakochałby się w młodym Blainie. Nigdy nie zapisałby w pamięci jego uśmiechu, nie czekał na każde słowo chłopaka, na spojrzenie zielonych oczu. Nie uzależniłby się od tego, niczym od najgorszego narkotyku, bez którego umierał. Nie cierpiałby, tylko beztrosko wiódł swoje życie.
Bez miłości, ale też bez bólu.
– Kevin, co się dzieje?
Odwrócił się gwałtownie, słysząc zaniepokojony głos ojca. Nie spodziewał się, że mężczyzna znajdzie go w tym punkcie plaży. Odkąd tydzień wcześniej przybył do rodzinnego domu, co wieczór wychodził na spacer, ale zawsze zmieniał trasę tak, by nikt nie mógł go spotkać.
– Nic – wzruszył ramionami. – Tak sobie po prostu myślę.
– Takie bzdury to możesz wciskać swoim braciom, a nie mnie – prychnął Laurent. – Nigdy nie potrafiłeś kłamać. Zawsze wiedziałem, kto zjadł wszystkie ciastka.
– Kim mnie podpuszczał – mruknął przyjmujący. – Ale naprawdę wszystko jest okej.
– Kevin…
– No dobra, nie jest okej! – wściekle tupnął nogą. – Mam problem – z zrezygnowaniem usiadł na piasku i podkulił kolana pod brodę.
– Mogę wiedzieć jaki? – trener z troską spojrzał na syna i usiadł obok.
– Parę miesięcy temu zakochałem się w kimś – zaczął powoli Kevin, pustym wzrokiem wpatrując się w morze. – Wszystko było dobrze. Byliśmy blisko, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, ale… ale tylko jako przyjacielem. Chciałem zrobić kolejny krok i… i wszystko zepsułem – schował twarz w ramionach, tłumiąc łzy bezsilności.
– Zepsułeś?
– Pospieszyłem się – wyjaśnił. – Nie upewniłem się, co do uczuć tej drugiej osoby i wszystko zepsułem.
– Ale potem się już upewniłeś, prawda?
– No… nie – młodszy Tillie spojrzał zaskoczony na ojca.
– No to o czym my w ogóle rozmawiam, młody?! – mężczyzna poklepał syna po ramieniu. – Ja żeby usłyszeć od twojej matki, że mnie kocha, jechałem przez pół Europy pociągiem, w środku nocy i bez butów!
– Bez butów?
– Jeden z głupich kawałów Erica – Laurent machnął lekceważąco ręką. – Ale przecież nie o tym teraz mówimy. Skoro ja mogłem, to ty też możesz, więc wsiadaj w samochód, samolot, pociąg czy choćby w rakietę kosmiczną i weź się dowiedz prawdy!
– Że niby teraz?
– A będzie lepszy moment?
Kevin przez chwilę siedział, jak zamurowany po czym nagle poderwał się na równe nogi i nie mówiąc nawet słowa, odbiegł w sobie tylko znanym kierunku.
– Niech to tylko skończy się dobrze – mruknął pod nosem Laurent, patrząc, jak syn powoli znika za horyzontem
***
Pierre nigdy nie miał nic do małych dzieci, ale po dwóch godzinach spędzonych wśród rodziny, która nic innego nie robiła tylko zachwycała się jego niespełna miesięczną bratanicą, czuł się po prostu zmęczony. Było mu gorąco, każdy dźwięk drażnił jego uszy i czuł, że powoli zaczyna się dusić.
– Muszę się przejść – mruknął do brata, tak by nie zwrócić na siebie uwagi pozostałych członków rodziny.
– Coś się stało? – zapytał zaniepokojony Antoine.
– Nie, po prostu muszę odetchnąć – wyjaśnił, przecierając zmęczone oczy.
– Ale na pewno?
– Tak, na pewno – warknął poirytowany. Zaraz jednak zreflektował się, widząc jeszcze bardziej zatroskane spojrzenie brata. – Wyjdę na chwilę, odetchnę świeżym powietrzem i zaraz wrócę – wymusił uśmiech.
Tak naprawdę nie miał zamiaru za szybko wracać z przechadzki. Musiał pomyśleć. Ostatnie dni były dla niego wyjątkowo trudne. Z Rio wyjechał zaraz po incydencie z Kevinem i od tego czasu coś było nie tak. Czuł dziwną pustkę, miał wrażenie, że brakuje mu czegoś bardzo, ale to bardzo ważnego.
„Brakuje ci jego” – podpowiedziało mu sumienie.
Miało rację, Blain po prostu tęsknił. Tęsknił za tymi roześmianymi oczami, za lekko szalonym uśmiechem, za delikatnym dotykiem skóry…
– Pierre!
Nawet wydawało mu się, że słyszy jego głos…
– Pierre!
Nie, naprawdę go słyszał. Jedną z głównych ulic Montpellier biegł w kierunku statystyka nie kto inny, tylko Kevin Tillie we własnej osobie.
Blain zdębiał. Stał na środku chodnika i zupełnie nie miał pojęcia, co robić. Widok drugiego chłopaka sprawiał, że momentalnie stracił zdolność logicznego myślenia, potrafił jedynie głupio patrzeć, jak przyjmujący zbliża się do niego w szybkim tempie.
– Co ty tu robisz? – udało mu się wydukać, kiedy w końcu stanęli ze sobą twarzą w twarz.
– Przyjechałem do ciebie – Kevin uśmiechnął szeroko. – Musimy koniecznie, ale to koniecznie porozmawiać – dodał już z większą powagą.
– Nie rozumiem – Pierre nadal był w szoku.
– Zaraz zrozumiesz. Tylko może chodźmy w jakieś spokojniejsze miejsce, co będziemy rozmawiać na środku chodnika – chwycił statystyka za rękę i za nim ten zdążył zaprotestować, zaczął ciągnąć w sobie tylko znanym kierunku.
Doszli w ten sposób do jednego z niewielu  klifów w Montpellier. Normalnie pełno było tam turystów, jednak na horyzoncie zaczęły zbierać się burzowe chmury i większość schowała się przed deszczem.
– To o czym musimy porozmawiać? – zapytał Blain, kiedy w końcu odzyskał zdolność logicznego myślenia.
– O tobie. Znaczy się o mnie. Znaczy się o nas – Kevin chwycił go mocno za ramiona, by chłopak nie mógł uciec.  – Pierre, posłuchaj mnie uważnie. Zakochałem się w tobie te kilka miesięcy temu, gdy pojawiłeś się spóźniony na hali w za dużym swetrze i z nosem w telefonie. Nie ma dnia bym o tobie nie myślał, byś mi się nie śnił. Kocham cię i nie mogę się z tym dłużej kryć. Wiem, że wtedy, w Rio, trochę się pospieszyłem, może najpierw powinniśmy porozmawiać, ale… Cholera, nie oczekuję od ciebie żadnych wyznań, chcę tylko mieć pewność, że nie mam u ciebie żadnych szans, że nic do mnie nie czujesz, że…
Nie udało mu się dokończyć, bowiem w tym momencie Blain po prostu go pocałował. Tillie na początku totalnie zbaraniał, ale po chwili oddał pocałunek, wplatając dłonie we włosy drugiego chłopaka.
Całowali się namiętnie przez dobre kilka minut, dopóki nie zaczęło brakować im tlenu
– Dlaczego? – wychrypiał słabo Kevin, kiedy oderwali się od siebie. – Dlaczego teraz, a nie w Rio?
– Nie wiem – statystyk wzruszył ramionami. – Ja… to trudne. Chcesz wiedzieć, co do ciebie czuję? Proszę bardzo!  Gdy cię widzę robi mi się dziwne słabo. Śnisz mi się po nocach, cały czas słyszę twój głos. Jesteś jedyną osobą, która potrafi mnie rozbawić, jedyną, dzięki której się uśmiecham. Nienawidzę się za to, nienawidzę tego, co czuję. Zawsze chciałem zostać siatkarzem, chciałem, żeby ojciec był ze mnie dumny, chciałem, by ludzie mnie podziwiali. Kiedy nie mi się udało, chciałem już tylko wtopić się w tłum, zniknąć. Chciałem być normalny! I prawie mi się to udało, ale wtedy pojawiłeś się ty, z tą swoją nieogarniętą energią i błyszczącymi oczami! Wszystko zniszczyłeś!
– Ale?
– Dlaczego sądzisz, że jest jakieś ale?!
– Skoro mnie pocałowałeś, to musi być jakieś – Kevin chwycił dłonie Blaina i spojrzał mu prosto w oczy. – Czy twoim marzeniem jest by być , jak to ująłeś, „normalny”? – zapytał prosto w moczu.
– Ja… nie, nie do końca – Pierre uciekł wzrokiem. – Mam jedno proste marzenie – chcę być szczęśliwy.
Tillie uśmiechnął się nieznacznie, a potem pochylił się i delikatnie musnął usta chłopaka.
– Czy teraz jesteś szczęśliwy?
– Tak – wychrypiał statystyk. – Tak, z tobą jestem szczęśliwy.
– Więc, czym się przejmujesz! – roześmiał się przyjmujący. – Normalny człowiek dąży do szczęścia, więc ja uważam, że jesteśmy całkowicie normalni.
– Chyba masz rację…
– Oh, przestań, tylko po prostu to powiedz!
– Ale co!
– To!
– Kocham cię, Kevin.
– Ja ciebie też, Pierre, ja ciebie też.


I wszystko dobrze się kończy! 
A przynajmniej na razie ( chytry uśmieszek)
Zbliżamy się do końca tej historii, zostały dosłownie dwa rozdziały. Powiem szczerze, że jestem całkiem z niej zadowolona, mimo że nie zyskała zbyt wielu czytelników. Jest jednak inna od większość blogów i to mnie cieszy. 
Napiszcie w komentarzach, jak podobał wam się powyższy rozdział. Takie opinie są dla mnie bardzo ważne. 
Dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze i zapraszam na moje pozostałe blogi. 
Pozdrawiam
Violin

1 komentarz:

  1. Bardzo się podobał! :D Takie szczęśliwe obroty akcji to ja lubię.
    Kevin ma bardzo mądrego ojca. Jego rada była idealna. Gdyby nie tamta rozmowa ojca z synem, być może Pierre i Kevin już nigdy nie wyznaliby sobie miłości.
    Boje się, co wymyślisz w kolejnym rozdziale :P Ale mam nadzieję, że na samym końcu wszystko dobrze się skończy.
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń