Gdyby Kevin miał zmieniacz czasu, cofnąłby się do tego
cholernego zimowego zgrupowania i nigdy nie zakochałby się w młodym Blainie.
Nigdy nie zapisałby w pamięci jego uśmiechu, nie czekał na każde słowo
chłopaka, na spojrzenie zielonych oczu. Nie uzależniłby się od tego, niczym od
najgorszego narkotyku, bez którego umierał. Nie cierpiałby, tylko beztrosko
wiódł swoje życie.
Bez miłości, ale też bez bólu.
– Kevin, co się dzieje?
Odwrócił się gwałtownie, słysząc
zaniepokojony głos ojca. Nie spodziewał się, że mężczyzna znajdzie go w tym
punkcie plaży. Odkąd tydzień wcześniej przybył do rodzinnego domu, co wieczór
wychodził na spacer, ale zawsze zmieniał trasę tak, by nikt nie mógł go
spotkać.
– Nic – wzruszył ramionami. – Tak
sobie po prostu myślę.
– Takie bzdury to możesz wciskać
swoim braciom, a nie mnie – prychnął Laurent. – Nigdy nie potrafiłeś kłamać.
Zawsze wiedziałem, kto zjadł wszystkie ciastka.
– Kim mnie podpuszczał – mruknął
przyjmujący. – Ale naprawdę wszystko jest okej.
– Kevin…
– No dobra, nie jest okej! –
wściekle tupnął nogą. – Mam problem – z zrezygnowaniem usiadł na piasku i
podkulił kolana pod brodę.
– Mogę wiedzieć jaki? – trener z
troską spojrzał na syna i usiadł obok.
– Parę miesięcy temu zakochałem
się w kimś – zaczął powoli Kevin, pustym wzrokiem wpatrując się w morze. –
Wszystko było dobrze. Byliśmy blisko, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, ale…
ale tylko jako przyjacielem. Chciałem zrobić kolejny krok i… i wszystko
zepsułem – schował twarz w ramionach, tłumiąc łzy bezsilności.
– Zepsułeś?
– Pospieszyłem się – wyjaśnił. – Nie
upewniłem się, co do uczuć tej drugiej osoby i wszystko zepsułem.
– Ale potem się już upewniłeś,
prawda?
– No… nie – młodszy Tillie
spojrzał zaskoczony na ojca.
– No to o czym my w ogóle
rozmawiam, młody?! – mężczyzna poklepał syna po ramieniu. – Ja żeby usłyszeć od
twojej matki, że mnie kocha, jechałem przez pół Europy pociągiem, w środku nocy
i bez butów!
– Bez butów?
– Jeden z głupich kawałów Erica –
Laurent machnął lekceważąco ręką. – Ale przecież nie o tym teraz mówimy. Skoro
ja mogłem, to ty też możesz, więc wsiadaj w samochód, samolot, pociąg czy
choćby w rakietę kosmiczną i weź się dowiedz prawdy!
– Że niby teraz?
– A będzie lepszy moment?
Kevin przez chwilę siedział, jak
zamurowany po czym nagle poderwał się na równe nogi i nie mówiąc nawet słowa,
odbiegł w sobie tylko znanym kierunku.
– Niech to tylko skończy się
dobrze – mruknął pod nosem Laurent, patrząc, jak syn powoli znika za horyzontem
***
Pierre nigdy nie miał nic do
małych dzieci, ale po dwóch godzinach spędzonych wśród rodziny, która nic
innego nie robiła tylko zachwycała się jego niespełna miesięczną bratanicą,
czuł się po prostu zmęczony. Było mu gorąco, każdy dźwięk drażnił jego uszy i
czuł, że powoli zaczyna się dusić.
– Muszę się przejść – mruknął do
brata, tak by nie zwrócić na siebie uwagi pozostałych członków rodziny.
– Coś się stało? – zapytał
zaniepokojony Antoine.
– Nie, po prostu muszę odetchnąć
– wyjaśnił, przecierając zmęczone oczy.
– Ale na pewno?
– Tak, na pewno – warknął
poirytowany. Zaraz jednak zreflektował się, widząc jeszcze bardziej zatroskane
spojrzenie brata. – Wyjdę na chwilę, odetchnę świeżym powietrzem i zaraz wrócę
– wymusił uśmiech.
Tak naprawdę nie miał zamiaru za
szybko wracać z przechadzki. Musiał pomyśleć. Ostatnie dni były dla niego
wyjątkowo trudne. Z Rio wyjechał zaraz po incydencie z Kevinem i od tego czasu
coś było nie tak. Czuł dziwną pustkę, miał wrażenie, że brakuje mu czegoś
bardzo, ale to bardzo ważnego.
„Brakuje ci jego” –
podpowiedziało mu sumienie.
Miało rację, Blain po prostu
tęsknił. Tęsknił za tymi roześmianymi oczami, za lekko szalonym uśmiechem, za
delikatnym dotykiem skóry…
– Pierre!
Nawet wydawało mu się, że słyszy
jego głos…
– Pierre!
Nie, naprawdę go słyszał. Jedną z
głównych ulic Montpellier biegł w kierunku statystyka nie kto inny, tylko Kevin
Tillie we własnej osobie.
Blain zdębiał. Stał na środku
chodnika i zupełnie nie miał pojęcia, co robić. Widok drugiego chłopaka
sprawiał, że momentalnie stracił zdolność logicznego myślenia, potrafił jedynie
głupio patrzeć, jak przyjmujący zbliża się do niego w szybkim tempie.
– Co ty tu robisz? – udało mu się
wydukać, kiedy w końcu stanęli ze sobą twarzą w twarz.
– Przyjechałem do ciebie – Kevin
uśmiechnął szeroko. – Musimy koniecznie, ale to koniecznie porozmawiać – dodał
już z większą powagą.
– Nie rozumiem – Pierre nadal był
w szoku.
– Zaraz zrozumiesz. Tylko może
chodźmy w jakieś spokojniejsze miejsce, co będziemy rozmawiać na środku
chodnika – chwycił statystyka za rękę i za nim ten zdążył zaprotestować, zaczął
ciągnąć w sobie tylko znanym kierunku.
Doszli w ten sposób do jednego z
niewielu klifów w Montpellier. Normalnie
pełno było tam turystów, jednak na horyzoncie zaczęły zbierać się burzowe
chmury i większość schowała się przed deszczem.
– To o czym musimy porozmawiać? –
zapytał Blain, kiedy w końcu odzyskał zdolność logicznego myślenia.
– O tobie. Znaczy się o mnie.
Znaczy się o nas – Kevin chwycił go mocno za ramiona, by chłopak nie mógł
uciec. – Pierre, posłuchaj mnie uważnie.
Zakochałem się w tobie te kilka miesięcy temu, gdy pojawiłeś się spóźniony na
hali w za dużym swetrze i z nosem w telefonie. Nie ma dnia bym o tobie nie
myślał, byś mi się nie śnił. Kocham cię i nie mogę się z tym dłużej kryć. Wiem,
że wtedy, w Rio, trochę się pospieszyłem, może najpierw powinniśmy porozmawiać,
ale… Cholera, nie oczekuję od ciebie żadnych wyznań, chcę tylko mieć pewność,
że nie mam u ciebie żadnych szans, że nic do mnie nie czujesz, że…
Nie udało mu się dokończyć,
bowiem w tym momencie Blain po prostu go pocałował. Tillie na początku totalnie
zbaraniał, ale po chwili oddał pocałunek, wplatając dłonie we włosy drugiego
chłopaka.
Całowali się namiętnie przez
dobre kilka minut, dopóki nie zaczęło brakować im tlenu
– Dlaczego? – wychrypiał słabo
Kevin, kiedy oderwali się od siebie. – Dlaczego teraz, a nie w Rio?
– Nie wiem – statystyk wzruszył
ramionami. – Ja… to trudne. Chcesz wiedzieć, co do ciebie czuję? Proszę
bardzo! Gdy cię widzę robi mi się dziwne
słabo. Śnisz mi się po nocach, cały czas słyszę twój głos. Jesteś jedyną osobą,
która potrafi mnie rozbawić, jedyną, dzięki której się uśmiecham. Nienawidzę
się za to, nienawidzę tego, co czuję. Zawsze chciałem zostać siatkarzem,
chciałem, żeby ojciec był ze mnie dumny, chciałem, by ludzie mnie podziwiali.
Kiedy nie mi się udało, chciałem już tylko wtopić się w tłum, zniknąć. Chciałem
być normalny! I prawie mi się to udało, ale wtedy pojawiłeś się ty, z tą swoją
nieogarniętą energią i błyszczącymi oczami! Wszystko zniszczyłeś!
– Ale?
– Dlaczego sądzisz, że jest
jakieś ale?!
– Skoro mnie pocałowałeś, to musi
być jakieś – Kevin chwycił dłonie Blaina i spojrzał mu prosto w oczy. – Czy
twoim marzeniem jest by być , jak to ująłeś, „normalny”? – zapytał prosto w
moczu.
– Ja… nie, nie do końca – Pierre
uciekł wzrokiem. – Mam jedno proste marzenie – chcę być szczęśliwy.
Tillie uśmiechnął się
nieznacznie, a potem pochylił się i delikatnie musnął usta chłopaka.
– Czy teraz jesteś szczęśliwy?
– Tak – wychrypiał statystyk. –
Tak, z tobą jestem szczęśliwy.
– Więc, czym się przejmujesz! –
roześmiał się przyjmujący. – Normalny człowiek dąży do szczęścia, więc ja
uważam, że jesteśmy całkowicie normalni.
– Chyba masz rację…
– Oh, przestań, tylko po prostu
to powiedz!
– Ale co!
– To!
– Kocham cię, Kevin.
– Ja ciebie też, Pierre, ja
ciebie też.
I wszystko dobrze się kończy!
A przynajmniej na razie ( chytry uśmieszek)
Zbliżamy się do końca tej historii, zostały dosłownie dwa rozdziały. Powiem szczerze, że jestem całkiem z niej zadowolona, mimo że nie zyskała zbyt wielu czytelników. Jest jednak inna od większość blogów i to mnie cieszy.
Napiszcie w komentarzach, jak podobał wam się powyższy rozdział. Takie opinie są dla mnie bardzo ważne.
Dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze i zapraszam na moje pozostałe blogi.
Pozdrawiam
Violin
Bardzo się podobał! :D Takie szczęśliwe obroty akcji to ja lubię.
OdpowiedzUsuńKevin ma bardzo mądrego ojca. Jego rada była idealna. Gdyby nie tamta rozmowa ojca z synem, być może Pierre i Kevin już nigdy nie wyznaliby sobie miłości.
Boje się, co wymyślisz w kolejnym rozdziale :P Ale mam nadzieję, że na samym końcu wszystko dobrze się skończy.
Pozdrawiam
Ola